piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 5

 21.02.2010
Drogi pamiętniku,
jest godzina... Właściwie to nie jestem pewna godziny, nie mam przy sobie komórki, 
jest pewnie coś koło trzeciej. Pytasz, dlaczego nie mam jej? (ponieważ 
zostawiłam ją jak idiotka po raz kolejny w jego salonie, na dole)  Oh... Tyle do pisania.
Zacznijmy może od tego, że wpadłam w złe towarzystwo już na samym
początku. Poznałam Zayna Malika. Przystojny, brunet... A gdybyś
tylko mógł wyjść kiedyś z mojej kieszeni i spojrzeć w jego oczy... Matko, on ma takie
piękne oczy! Brązowe... W dodatku jest tajemniczy. Ale jest miły.
Przypomina mi trochę.. Ugh! Muszę przestać o nim myśleć... Zniknął dwa lata
temu, na co ja jeszcze liczę... Jednak zależy mi na nim i chyba na Zaynie zaczyna
mi zależeć tak samo jak na nim.. Jest w nim coś, co przypomina go. Nie są to oczy, bo on
ma brązowe, nie niebieskie. Nie są to włosy, bo on ma ciemne, a Niall... Nie, to na pewno
nie włosy! To charakter. Ale co ja będę analizować... Tęsknię za Niallem i tyle, może dlatego 
wszystko mi go przypomina. A co do złego towarzystwa... Naprawdę, jest ono złe.
Zdradziłam się już prawie dwa razy przy Maliku ! W ciągu, hm.... 10 minut? 
Nie mogę spać. Czemu? Właśnie siedzę w jego jednym z pokoi gościnnych. To mi nie daje spokoju.
W dodatku głoduję. Muszę się stąd wyrwać. Jednak zostało we mnie jeszcze trochę uczyć i wiem, że
będzie to z mojej strony niegrzeczne. Trudno, jakoś dam radę. Nie mogę już pisać, ponieważ odbiera mi to energię.  Napiszę jutro. 

Elena


 Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno. Ściągnęłam z siebie kołdrę, wsunęłam na nogi ciemne conversy, które "pożyczyłam" sobie od Zayna, ponieważ moje poprzednie buty nie nadają się już w ogóle do noszenia i skierowałam się ku drzwiom. Wyszłam na korytarz i zaczęłam błądzić po nim, odszukując odpowiednich drzwi za którymi kryłaby się łazienka. W końcu znalazłam odpowiednie drzwi. Spojrzałam w lustro na swoje odbicie. Prawie wyschłam. Czułam to już wcześniej, ponieważ, kiedy wstałam, nie mogłam ruszyć ustami. Nachyliłam się do umywalki, odkręcając ciepłą wodę i mocząc nią sobie twarz. Następnie odszukałam odpowiednich specyfików w łazience, bo na pewno są jakieś na odświeżenie skóry.Przygotowałam specjalny płyn, którym przemyłam sobie twarz. Z powrotem biała. Jest dobrze. Wyszłam z łazienki w kierunku schodów. Zeszłam i poszłam do salonu, w poszukiwaniu telefonu. Leżał tam, gdzie zostawiłam go oglądając telewizor z Zaynem. Czyli pamięć nie nawaliła. Jest dobrze. Sięgnęłam po niego i włączyłam ekran. Żadnych wiadomości.

*Godzina potem*

- Jesteś pewna, że trafisz? - Zapytał, opierając się o drzwi.
- Tak, jestem pewna - Uśmiechnęłam się do chłopaka. - dzięki za troskę - Dodałam pospiesznie, bo widziałam, jak przez oko chłopaka przebiegł cień smutku. - pa. - Szepnęłam, całując go w policzek. Chłopak zarumienił się a ja wyszłam jak tylko najszybciej mogłam z tego domu. Pobiegłam w stronę parku. Mój telefon zadzwonił jak tylko przekroczyłam bramę oddzielającą roślinność od miasta. Włączyłam ekran i odblokowałam go. Może się spotkamy? Tęskniłaś prawda? Boże, to sms od...
- Witaj, poranny ptaszku. Wiesz, która godzina? Wczesna. 
- Jedenasta. - Obróciłam się w stronę, z której dobiegał głos. Stał oparty o drzewo, ubrany na czarno, w czarnych vansach z założonym kapturem i w czarnych okularach. Jak zwykle. Był blady.
- Nie przytulisz? - Uśmiechnął się tym swoim aroganckim uśmiechem.
- Zapomniałeś już, że mnie zostawiłeś? Minęły dwa lata. - W mgnieniu oka znalazłam się przed chłopakiem, łapiąc go za ramiona i podnosząc do góry. - Nie odzywałeś się. Zostawiłeś mnie akurat wtedy, kiedy Ciebie potrzebowałam. - Rzuciłam chłopaka na drugie drzewo, raniąc go przy tym wystającą gałęzią. - Nabrałam w siły. 
- Ja też nabrałem w siły. - Chłopak w sekundę znalazł się na przeciwko mnie, łapiąc mnie za gardło i unosząc do góry. - Chcesz się przekonać? Wiesz, widowni dużej nie ma...
- Puszczaj, Niall. - Warknęłam. Puścił mnie niemal od razu. - Wyprzystojniałeś. 
- A ty wypiękniałaś. - Rzuciliśmy się sobie w ramiona. Tak miło było czuć go znowu obejmującego mnie. Odepchnęłam go. < oszalałam?! >
- Dalej nie powiedziałeś mi, czemu uciekłeś.
- To długa historia.
- Mam czas.
- Starczy Ci, jeżeli powiem, że musiałem to zrobić, aby ochronić Cię?
- Naprawdę?
- Po co miałbym kłamać?
- Ty lubisz kłamać.
- Nie, to ty lubisz kłamać. Ty jesteś podstępna. - Uśmiechnął się do mnie... Tak bardzo przez te dwa lata brakowało mi tego uśmiechu. Jednak dalej jestem głodna.
- Pora zacząć grę. 


____________________________________________________
_________________________________________________
____________________________________________
______________________________________
___________________________________
_______________________________
___________________________
______________________
_________________
____________
_______
___
_

Łapcie rozdział 5! :)
Podoba Wam się?
Proszę zostawcie komentarz.!
PS możecie dodawać komentarze anonimowe
Aby dodać starczy nacisnąć na "...komentarze" znajdujące

się na samym dole postu :)

Przepraszam, że takie krótkie :(






Pozdrawiam xx

D









Rozdział 4

- C.. Co... Ty.. - Nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa, zamurowało mnie, że Elena sama, z własnej woli przychodzi do mojego domu, staje taka przemoczona w drzwiach i patrzy na mnie tymi swoimi pięknymi, ciemnymi oczami.

- Dokończyłbyś któreś ze zdań? Bo wiesz, jak widzisz, na dworze pada, ja zapomniałam adresu do mojego domu, cudem jest w ogóle, że trafiłam do Ciebie. Ah, no tak... Nie mam komórki, zostawiłam ją u Ciebie. Widziałeś ją może? - Zaczęła wodzić oczami po pomieszczeniu znajdującym się za Zayn'em. Chłopaka zamurowało. - Boże, odpowiesz? Wiesz, to nie take trudne. - Otrząsnąłem się i spojrzałem dziewczynie w oczy, uśmiechając się przy tym. One też uśmiechały się do mnie, jednak jej twarz była jakby z kamienia.

- Nie potrafisz ukrywać emocji, kotek. Zapomniałaś, Eleno, że oczy mówią wszystko? - Zaśmiałem się a dziewczyna opuściła wzrok, wzruszyła ramionami, popchnęła mnie na bok i skierowała się do salonu. Nie poszedłem za nią, tylko zostałem przy otwartych drzwiach i czekałem. Kim był Niall? Ciekawość mnie wprost zżerała ale nie mogłem zadać jej tego pytania, dowiedziałaby się inaczej, że czytałem wiadomości. Trzeba dowiedzieć się tego inaczej.


Elena Walker


Wparowałam do salonu i rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu mojego iPhone. Leżał na samym krańcu sofy. Ciekawa jestem, czy grzebał w nim. Jeżeli tak, to nie wiem co mu zrobię. Chwyciłam telefon i przesunęłam palcem po ekranie w celu odblokowania komórki. Od razu wyświetliły się moje sms'y z..... no. Co za idiota! I to te najważniejsze, zdradzające wszystko. Zgasiłam ekran i pobiegłam do holu, gdzie stał Zayn. Uderzyłam go mocno w policzek i rozpłakałam się.
- Ile o mnie wiesz - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Zebrałam w sobie całą energię i pchnęłam chłopaka na ścianę, z której posypał się tynk. Mogłam mu tym wyrządzić krzywdę i to nie małą, lecz nie obchodziło mnie to teraz. - No, gadaj ! Ile ?! - Kolejny policzek zadałam brunetowi z nieco większą siłą, niż ten pierwszy. - No mów ! - Zbliżyłam twarz do jego twarzy tak, że dzieliły nas centymetry. Mogłabym go pocałować, ale zrobiłam to tylko w jednym celu; żeby zobaczyć przerażenie w jego oczach. Koniec grzecznej, wiecznie bojącej się wszystkiego i wszystkich, Eleny Walker. Koniec z tym.
- Ja... Widziałem tylko trzy wiadomości...
- Akurat, ty wścibski, ciekawski, arogancki, egoistyczny kretynie ! Brak mi słów na Ciebie, a "kretynie" to za mało... Ile o mnie wiesz?! - Nie odpowiadał mi. To mnie rozwścieczyło jeszcze bardziej. Odsunęłam twarz od jego twarzy. Schylił głowę, ponieważ uniosłam rękę do góry. Jednak zamiast celować w tego gnojka, uderzyłam w ścianę, z której po raz kolejny posypał się tynk. - A idź do diabła. - Odwróciłam się plecami do niego i wyszłam przez drzwi.
- Czekaj... - Usłyszałam za sobą słaby głos. Odwróciłam się na pięcie do bruneta.
- Co znowu?
- Widziałem tylko trzy wiadomości, słowo daję. Na głowę mojej matki, obiecuję.
- No, a czemu nie przeczytałeś dalej, skoro taki ciekawski? - Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Bo... Wtedy usłyszałem dzwonek do drzwi i szybko... Ah, gdzie moje maniery... - Spróbował podnieść się na łokciach.
- Manier, mój drogi, to ty nie masz w ogóle, czytając czyjeś sms'y. Siedź i mów dalej. - Powiedziałam to tak lodowatym głosem i tak bardzo stanowczym głosem, że przestraszyłam sama siebie.
- No i szybko pobiegłem do drzwi, rzucając twój telefon... Przepraszam, ja bardzo żałuję.
- To wyjaśnia dlaczego zastałam mojego iPhone'a w połowie wystającego poza sofę. - Rozluźniła się i odetchnęła z ulgą wiedząc, że nic on nie wie. - Przepraszam za nazwanie Ciebie gnojkiem i ogółem...
- Nie nazwałaś mnie.
- Każdy myśli.
- Ah...
 Dopiero teraz Elena dostrzegła, kiedy napięcie opadło, jakie szkody wyrządziła Zayn'owi. Krew ciekła mu z rozdartego czoła, obojczyk miał chyba złamany no i po silnych policzkach Eleny opuchła mu twarz. W sumie niech i tak się cieszy, że go jednak nie zabiła, chociaż do głowy napływały jej takie myśli jedna po drugiej. W samą porę się uspokoiła, bo Bóg wie, co ona mogła jeszcze mu zrobić. - Trzeba Cię zabrać na pogotowie...
- Nie, to miłe z Twojej strony, ale podziękuję. Serio, nic mi nie jest. Należało mi się.
- Nieprawda, gdybym wysłuchała Ciebie... A co z Twoim obojczykiem ? Nie wygląda za dobrze.
- Przepraszam, że urodziłem się z takim. - Zaśmiał się. Jakie to było urocze, gdy śmiał się wokół jego oczu tworzyły się zmarszczki. Ciekawe, ile on ma lat...
- Ile masz lat? - Wypaliłam.
- 21 - Chłopak podniósł się, rozmasowując obolały kark. I patrząc na ogród poza mną. - Jest już ciemno, zostajesz na noc czy ryzykujesz? Zgubisz się, miasta nie znasz. Wiesz, zawsze mogę cię... - Spuścił głowę i zawstydził się - odprowadzić..
- Haha, to miłe ale po tym co zrobiłam z Tobą nie potrzebuję ochrony. Ale masz rację, zgubię się. Mogłabym zostać na noc? - Uśmiechnęłam się. - Oczywiście, o ile nie przeszkadza Ci to.
- Ale wiesz, podałem jeszcze jedną możliwość której nie rozpatrzyłaś.
- Aha, no tak. I odprowadzenie mnie. Nie chcę abyś odprowadzał mnie.
- A, ok... W takim razie zostań... - Zayn zamknął drzwi, zakluczając je i skierował się w głąb domu, kulejąc. - Chodź, pokażę Ci twój pokój.
- Kulejesz. Boli bardzo?
- To nic...
- Przestań. Wy zawsze gadacie, że to nic takiego, mimo, że ból rozwala Cię od środka i staje się nie do wytrzymania. Zawsze zgrywacie twardzieli, dlatego wszystko boli was bardziej. Rozstania przeżywacie gorzej niż kobiety, ponieważ dajcie emocjom by wami zawładnęły, a kobiety się wyżalą i przechodzi. Nie ze mną takie gierki.
- Oh... Boli lekko ale raczej przejdzie.
- Pierwsza Twoja sensowna odpowiedź.
- Widać nie tylko zawładnęłaś moim sercem ale i rozumem. Glupieję dla Ciebie już.
- Skończ z tym. Powiedz mi po prostu, który to mój pokój, okej ?
- Na piętrze, drugi z lewej.
- Dziękuje.
- Ją w tym czasie przyszykuje nam kolację, o ile masz ochotę. - Brunet oparł się o ścianę przy wejściu do kuchni i wyczekująco patrzył na Elenę. Teraz zamienili się rolami, on mówił, ona nic. W końcu odpowiedziała
- Po tym, jak pobiłam Cię, obraziłam i tak dalej ty oferujesz mi pokój, kolację i co jeszcze...? - Zapytałam, zszokowana. Dalej nie mogłam uwierzyć, że on to robi. Jaki on był dobry...
- Należało mi się.
- Nie...
- Należało mi się, Eleno... - Powiedział to tak stanowczo, że dziewczynę przeszły dreszcze po całym ciele. By nie dać tego po sobie poznać, wzruszyła ramionami w odpowiedzi i weszła z gracją po schodach.

_______________________________________________________________________
_______________________________________________________________________

Rozdział 3

Hej, na początku chciałam wtrącić trochę od siebie; zmieniam narrację, z 3 os. na 1 os. 

 Przytulając się do niego poczułam tę potrzebę, ten niezaspokojony głód. Tylko nie teraz, pomyślałam. Wysunęłam się z jego objęć.
- Coś się stało? - Zapytał mnie, zerkając na mnie tymi jego ciemnymi oczami. Odwróciłam wzrok, rumieniąc się. Chyba to zauważył, ponieważ zaśmiał się.
- No co? - Syknęłam, wzruszając ramionami. - Tak w ogóle, to nic się nie stało. Po prostu nie jesteśmy razem ani nawet się nie przyjaźnimy, więc... Nie jestem gotowa na nowy związek, przepraszam. - Opuściłam wzrok spoglądając na moje vansy. Były całe ufajdane błotem. Rozejrzałam się po holu. Na przeciwko na wieszaku wisiała moja torba, wstałam po nią i pożegnałam się z Zayn'em. - Muszę już iść. Do zobaczenia jutro, pa. - Wybiegłam prędko z domu, słysząc kroki i głos chłopaka za sobą, jednak oddalał się on ode mnie coraz bardziej i bardziej aż w końcu nie słyszałam go. Mijałam właśnie park, skręciłam w jedną z jego licznych uliczek i usiadłam na pierwszej wolnej ławce. Dopiero teraz zauważyłam, że nie zabrałam swojego iPhone z jego domu. Cholerna skleroza. Trudno, będzie trzeba sprawić sobie nowy, nie wielka mi strata, tamten był już wyjątkowo stary, w dodatku z licznymi pęknięciami spowodowanymi przez upadki na ziemię. To dobra okazja, ale nie miałam tego telefonu zablokowanego, są tam moje zdjęcia. W tym zdjęcia z.. Nie, nie chcę o tym teraz myśleć. Straciłam je na zawsze. I jego też na zawsze. To były moje ostatnie wspomnienia po nim. Aha, no tak, no i adres mojego mieszkania też oczywiście miałam zapisany na tym telefonie. Dobra, trzeba się cofnąć.. Tylko gdzie to było? Nawet nie obejrzałam się za siebie, zeby chociaż wiedzieć na wszelki wypadek jak wygląda jego dom! Co ze mnie za idiotka, bez telefonu, bez adresu.. Ahh, nawet nie mam adresu do firmy. W dodatku, byłam spragniona. Musiałam zrobić coś szybko, żeby nie wpaść w totalną histerię.
[...]
 Już się ściemniało, powinnam była już dawno wybrać się do Zayn'a. Może już za późno na odwiedziny? Która to godzina? Sięgnęłam do kieszeni kurtki, aby sprawdzić, lecz w ostatniej chwili przypomniało mi się, że nie mam telefony, ponieważ...? Byłam kretynką i zostawiłam go u.. Malika. Pewnie teraz przegląda sobie moje zdjęcia z przyjaciółmi, pewnie czyta moje sms'y, pewnie wie już o mnie wszystko...

Zayn Malik

* Wszystkich chętnych, marzących o wielkiej karierze piosenkarza zapraszamy do  X Factor w Londynie!* Krzyczała reklama z telewizora. Taa, już biegnę, pomyślał Zayn i przewrócił oczami, sięgnął po pilot od telewizora i wyłączył go. 
- Same bzdury.. - Wymruczał pod nosem i w tym samym momencie zadzwonił jego telefon. Na wyświetlaczu napisane było " Mama "
- Halo, hej, mamuś. - Przywitał się grzecznie z mamą. Nie żeby jakość szczególnie odpowiadało mu, że dzwoni do niego ok. północy i to w takim momencie.
- Oglądałeś właśnie telewizor? Widziałeś reklamę? Zapisaliśmy Cię z tatą.
Chłopaka zamurowało. Ona to ma wyczucie czasu, pomyślał.
- Nie no błagam Was, nie żartujcie sobie ze mnie. Ja nie potrafię śpiewać. Jestem chodzącym nieszczęściem. Nie mam do tego teraz głowy, mamo.
- Dobrze, w czwartek będziemy u Ciebie z tatą i ustalimy w co się ubierzesz i tak dalej, papa. - Jakby na jednym wdechu, nie pozwalając sobie przerwać rodzicielka Zayn'a rozłączyła się. Brunet upadł bezradnie na sofę, na której spała wcześniej Elena. Usiadł na czymś twardym, stosunkowo niewielkich rozmiarów. Podniósł się na ręce i wyciągnął z pod siebie to coś. To był biały telefon w pudrowym etui. Eleny. Nacisnął przycisk środkowy i jego oczom ukazała się ciemno-biała tapeta z jego ukochaną a u jej boku stał blondyn wyższy od niej o co najmniej pół głowy. Przesunął palcem po ekranie, aby odblokować telefon, jednak dalej nie miał już tyle odwagi bo spojrzeć na cokolwiek innego co znajdowało się w telefonie. Bezradnie odłożył telefon na regale obok sofy. Czuł się nie w porządku w ogóle spoglądając na tapetę, jednak ciekawość zżerała go. Sięgnął rękę z powrotem bo iPhone'a i wszedł w wiadomości. Przesuwając je w dół, poszukując jakichś wiadomości a obok nich zdjęcia blondyna, przeszukał chyba ze 100 konwersacji, aż w końcu znalazł to, czego szukał. Chłopak miał na imię Niall i z tego co brunet mógł wywnioskować byli ze sobą bardzo blisko.
Elena: On mnie szuka, znowu tu jest.
Niall: Nie martw się, już jadę.
Elena: Nie, nie możesz.
Niall: A to niby czemu? Eleno, zrobię dla Ciebie wszystko, choćbym miał kłamać, zrobię to. Tylko proszę, pozwól mi przyjechać.
 Coś, a raczej ktoś przerwał lekturę Zayn'a, która dopiero rozkręcała się. Chłopak szybko odrzucił telefon w bok, na koniec sofy i pobiegł do drzwi wejściowych. W drzwiach stała Elena.



_______________________________________________________________________
_______________________________________________________________________

Przekładam posty z poprzedniego bloga.
by nowi czytelnicy tego bloga,
mogli przeczytać od początku,
ponieważ tamtego już prowadzić nie będę,
dlatego wybaczcie, że do rozdziału 4
nie ma notki ode mnie ♥

Rozdział 2

 Dziewczyna otworzyła oczy, wodząc nimi po pokoju.
- Widzę, że moja księżniczka już się obudziła. - Odezwał się czyjś męski głos, dopiero po chwili, kiedy przestało kręcić się jej w głowie, spostrzegła, że to ten z pracy, ten, którego imienia nie znała. Ale przyśnił się jej, zaraz, jak na niego wołali w tym śnie.... Nieważne, ważne, co tu robiła. 
- Nie mów do mnie księżniczko, nie lubię tego. W ogóle, co ja tu robię? - Usiadła wyprostowana.
- Po tym, jak wpadłaś w histerię, jak Ciebie Bob dotknął, uciekłaś z biura i zemdlałaś, masz szczęście, że pobiegłem za Tobą i Ciebie zdążyłem złapać - Uśmiechnął się uroczo. Przez głowę Eleny przeleciały wspomnienia z tego wypadku.
- Ah, tak.. Dzięki. - Uśmiechnęła się, jakby wszystko było w porządku. Chłopak wpatrywał się przez dłuższy czas w książkę, co chwila otwierając usta, następnie je zamykając, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie ryzykował. Pewnie bał się jak zaryzykuje, po tym wydarzeniu w biurze. W końcu zdał się na odwagę, a więc stało się.
- Czemu tak zareagowałaś? - Na to pytanie zesztywniała, nie spodziewała się, że o to zapyta. Nie chciała tego opowiadać po raz setny, tysięczny, wszystko jedno, a na pewno nie chciała jemu. Znaczy, nie to, żeby go nie lubiła czy coś, tylko nie miała do niego zaufania. Racja, ocalił ją i nic jej nie zrobił, to punktuje, ale to jeszcze nie powód do ufania mu, jeszcze nie teraz.
- Może kiedyś... - Spuściłam wzrok. - Nie chcę o tym rozmawiać, wybacz... 
- Dobrze. Chcesz się czegoś napić? 
- Nie, dzięki. A no właśnie, zawiozłeś mnie tu, wsadziłeś mnie na to łóżko, ogólnie się mną zająłeś, za co Ci dziękuję, ale... - Zacięła się na chwilę, aby powstrzymać nagły napad śmiechu, który się w niej zbierał - jak ty masz do cholery na imię?
- Zayn Malik, do usług, moja pani. - Uklęknął przed Eleną i pocałował ją w zewnętrzną część dłoni. 
- Nie, zostaw mnie! Nie ! - Do głowy dziewczyny znowu napłynęły wspomnienia tamtej nocy. Zaczęła panicznie płakać i rozglądać się po pokoju - Odsuń się ode mnie! Nie! - Zaczęła biec ku wyjściu, lecz Zayn, jakby znikąd pojawił się nagle przed dziewczyną i zastąpił jej drogę. Biła chłopaka po klatce jakby to miało jej coś dać, był od niej dwa razy większy oraz dwa razy silniejszy, zapewne. W końcu dała sobie spokój i osunęła się na podłogę po ścianie. - Przepraszam.. - Wydusiła przez szloch.
- Nic się nie stało, ale pamiętaj - nie rób tak więcej, błagam Cię, nie chciałem Ciebie skrzywdzić, wybacz.. - Chłopak, najwyraźniej zmieszany całą sytuacją, osunął się na ziemię obok Eleny i spojrzał na nią z troską w oczach. 
- Nic nie zrobiłeś złego, to ja przepraszam, że tak zareagowałam... - Podkurczyła kolana do brody i schowała w nie głowę. - Czas najwyższy, abym Ci wszystko opowiedziała... Prawda? - Uniosła głowę z lękiem wypisanym na twarzy. Lękiem przed tym, co miała zaraz opowiedzieć, oraz przed tym, co miało się zaraz wydarzyć. Coś w niej krzyczało, żeby uciekała, ale i kazało jej zostać, lecz nic nie mówić. Chłopak patrzył na nią, wyczekująco, a ona nie potrafiła wykrztusić z siebie ani słowa. Siedziała tak i patrzyła przed siebie, z nadzieją, ze ktoś to powie za nią, głupia nadzieja. - Unikaj mroku lasu, nie zbliżaj się do rannych ciemnych ptaków, ponieważ one tylko czekają... Udają, że są ranne... Do takich się nie zbliżaj, tak naprawdę nic im nie jest... - Spojrzała na bruneta ze smutkiem oraz lękiem w oczach.
- Ja... cz... rozumiem. - Uśmiechnął się, lecz ona dobrze wiedziała, ze on nie rozumie. Ah, co taki zwykły człowiek rozumie! Powiesz takiemu, że nie masz kasy, to nie zrozumie dlaczego. Nigdy nie zrozumie biedy- tylko biedny zrozumie biednego. Nikt nie zrozumie chorego - tylko chory zrozumie chorego. Szlak, ja też kiedyś taka byłam, taka głupia, myślała. 
- Nie rozumiesz... 
- Może i nie, fakt. Ale.. - Przerwał, słyszała, jak nabiera powietrze w płuca - skądś Cię znam. Przed spotkaniem Ciebie, licznie mi się śniłaś... Mówiłaś coś do mnie, ale kiedy otwierałaś usta i wypowiadałaś słowa, nie słyszałem ich. Słyszałem jedynie głuchy pisk, wydobywający się znikąd. Ale nie z ciebie, ty coś mówiłaś, jestem pewien. To było coś innego, a no i jeszcze szepty były jakieś.. Też nie Twoje, męskie.. Oh, oszalałem chyba. Podsumowując.. Podobasz mi się, jak nikt inny, wiem, że znamy się dwa dni ale ja czuję, jakbyśmy znali się od lat. I chyba... Chyba nawet Cię kocham, przy żadnej dziewczynie nie czułem się tak, jak przy Tobie. - Po policzku chłopaka popłynęła łza. Teraz, albo nigdy, kiedyś trzeba, pomyślała. Objęła chłopaka i wtuliła się w niego. 
- Mam tak samo. - Wyszeptała chłopakowi do ucha. Pierwszy, do którego się przytuliłam, od... Od tamtego wieczora, pomyślała.


_______________________________________________________________________
_______________________________________________________________________

Rozdział 1

Stanęła przed drzwiami dużego biurowca w Manchester'rze i sięgnęła do kieszeni kurtki, wyciągając mały zgniotek papieru i upewniając się, że trafiła pod dobry adres. To nie tu, pomyślała. Już miała się oddalić kiedy drzwi otworzyła jakaś kobieta.
- A czego tu dziewczynka szuka ? - Zapytała ją staruszka.
- Szukam hm... - Wyciągnęła karteczkę i wręczyła ją - Tego. Wie może pani, gdzie to jest?
- Jasne. - Staruszka wyciągnęła rękę przed siebie i wskazała swoim chudym, kościstym palcem - Musisz pójść tam, skręcić w drugą prawą, skręcić w lewo... - Tłumaczyła. Dziewczyna podziękowała i oddaliła się. Niedługo po tym znalazła się przed kolejnym biurowcem niczym nie różniącym się od poprzedniego. Powoli zaczęła żałować przyjęcia tej pracy ale z drugiej strony bardzo się na nią cieszyła, nie mogła się jej doczekać. Uśmiechnęła się z tego powodu sama do siebie. Nacisnęła dzwonek, długo czekać nie musiała. Cieszyło ją, że dostała pracę w tak cholernie popularnym mieście. Kochała te miasto, mimo, że dziś jest w nim pierwszy raz. Wysoki brunet otworzył jej drzwi:
- Hej, wejdź. - Uśmiechnął się do niej szeroko i zrobił miejsce w drzwiach. Dziewczyna weszła, rozglądając się po pomieszczeniu. Było ogromne, szare, w okół biegali ludzie w kanciastych eleganckich spódnicach, mężczyźni w garniturach, nagle zdała sobie sprawę, że nie pasowała do tego miejsca, miała na sobie ciemne rurki, pudrowo-różowe vansy, sweter a pod nim koszulę.  Spojrzała na chłopaka, który rozmawiał teraz z jakimś facetem za biurkiem i mierzyli mnie wzrokiem od dołu do góry śmiejąc się. Prychnęła w odpowiedzi i rozejrzała się po biurze. Naprawdę, nie pasowała tu. Wszyscy byli tacy zapracowani, pracowici.. a ona? Do czasu otrzymania tej pracy, która jest jej pierwszą, siedziała w domu przed laptopem nie robiąc dosłownie nic. Tak została wychowana. Wszyscy robili wszystko za nią. Teraz pora na zmiany. Cóż, sama tego chciałam, pomyślałam. Spojrzałam w kierunku gdzie wcześniej stał ten brunet o boskich, ciemnych oczach z tym drugim, teraz obaj kierowali się w moją stronę.
- Widzę, że nasza jakże pracowita panna Elena raczyła zjawić się w naszych progach, niestety, z opóźnieniem kilku godzinnym. - Odezwał się ten zza lady.
- Oh! - Westchnęła szyderczo.
- Chodź za mną i za wiele tu lepiej nie pyskuj. - Pociągnął Elenę za rękę.
- Niech mnie pan tymi łapami nie dotyka ! - Krzyczała, wyrywając się. Wspomnienia tamtego pamiętnego wieczoru znowu zaśmieciły myśli dziewczyny, nie potrafiła się od ich odgonić. Rzuciła się na ziemię, krzycząc " Nie, nie, nie! ", brunet doskoczył do niej i zaczął ją uspokajać, jednocześnie odsuwając kolesia z dala od Eleny. W końcu dziewczyna uspokoiła się, kiedy zgromadziła się w okół grupka gapiów. Wstała, odszukała wzrokiem drzwi i pobiegła w ich kierunku.
- Ona nie zna miasta, może sobie coś zrobić! - Krzyknął za nią brunet. Nie ubiegła za daleko, zemdlała. Tajemniczy chłopak, którego imienia zaszczytu poznać nie miała, złapał ją w ostatniej chwili.


__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________