piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 4

- C.. Co... Ty.. - Nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa, zamurowało mnie, że Elena sama, z własnej woli przychodzi do mojego domu, staje taka przemoczona w drzwiach i patrzy na mnie tymi swoimi pięknymi, ciemnymi oczami.

- Dokończyłbyś któreś ze zdań? Bo wiesz, jak widzisz, na dworze pada, ja zapomniałam adresu do mojego domu, cudem jest w ogóle, że trafiłam do Ciebie. Ah, no tak... Nie mam komórki, zostawiłam ją u Ciebie. Widziałeś ją może? - Zaczęła wodzić oczami po pomieszczeniu znajdującym się za Zayn'em. Chłopaka zamurowało. - Boże, odpowiesz? Wiesz, to nie take trudne. - Otrząsnąłem się i spojrzałem dziewczynie w oczy, uśmiechając się przy tym. One też uśmiechały się do mnie, jednak jej twarz była jakby z kamienia.

- Nie potrafisz ukrywać emocji, kotek. Zapomniałaś, Eleno, że oczy mówią wszystko? - Zaśmiałem się a dziewczyna opuściła wzrok, wzruszyła ramionami, popchnęła mnie na bok i skierowała się do salonu. Nie poszedłem za nią, tylko zostałem przy otwartych drzwiach i czekałem. Kim był Niall? Ciekawość mnie wprost zżerała ale nie mogłem zadać jej tego pytania, dowiedziałaby się inaczej, że czytałem wiadomości. Trzeba dowiedzieć się tego inaczej.


Elena Walker


Wparowałam do salonu i rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu mojego iPhone. Leżał na samym krańcu sofy. Ciekawa jestem, czy grzebał w nim. Jeżeli tak, to nie wiem co mu zrobię. Chwyciłam telefon i przesunęłam palcem po ekranie w celu odblokowania komórki. Od razu wyświetliły się moje sms'y z..... no. Co za idiota! I to te najważniejsze, zdradzające wszystko. Zgasiłam ekran i pobiegłam do holu, gdzie stał Zayn. Uderzyłam go mocno w policzek i rozpłakałam się.
- Ile o mnie wiesz - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Zebrałam w sobie całą energię i pchnęłam chłopaka na ścianę, z której posypał się tynk. Mogłam mu tym wyrządzić krzywdę i to nie małą, lecz nie obchodziło mnie to teraz. - No, gadaj ! Ile ?! - Kolejny policzek zadałam brunetowi z nieco większą siłą, niż ten pierwszy. - No mów ! - Zbliżyłam twarz do jego twarzy tak, że dzieliły nas centymetry. Mogłabym go pocałować, ale zrobiłam to tylko w jednym celu; żeby zobaczyć przerażenie w jego oczach. Koniec grzecznej, wiecznie bojącej się wszystkiego i wszystkich, Eleny Walker. Koniec z tym.
- Ja... Widziałem tylko trzy wiadomości...
- Akurat, ty wścibski, ciekawski, arogancki, egoistyczny kretynie ! Brak mi słów na Ciebie, a "kretynie" to za mało... Ile o mnie wiesz?! - Nie odpowiadał mi. To mnie rozwścieczyło jeszcze bardziej. Odsunęłam twarz od jego twarzy. Schylił głowę, ponieważ uniosłam rękę do góry. Jednak zamiast celować w tego gnojka, uderzyłam w ścianę, z której po raz kolejny posypał się tynk. - A idź do diabła. - Odwróciłam się plecami do niego i wyszłam przez drzwi.
- Czekaj... - Usłyszałam za sobą słaby głos. Odwróciłam się na pięcie do bruneta.
- Co znowu?
- Widziałem tylko trzy wiadomości, słowo daję. Na głowę mojej matki, obiecuję.
- No, a czemu nie przeczytałeś dalej, skoro taki ciekawski? - Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Bo... Wtedy usłyszałem dzwonek do drzwi i szybko... Ah, gdzie moje maniery... - Spróbował podnieść się na łokciach.
- Manier, mój drogi, to ty nie masz w ogóle, czytając czyjeś sms'y. Siedź i mów dalej. - Powiedziałam to tak lodowatym głosem i tak bardzo stanowczym głosem, że przestraszyłam sama siebie.
- No i szybko pobiegłem do drzwi, rzucając twój telefon... Przepraszam, ja bardzo żałuję.
- To wyjaśnia dlaczego zastałam mojego iPhone'a w połowie wystającego poza sofę. - Rozluźniła się i odetchnęła z ulgą wiedząc, że nic on nie wie. - Przepraszam za nazwanie Ciebie gnojkiem i ogółem...
- Nie nazwałaś mnie.
- Każdy myśli.
- Ah...
 Dopiero teraz Elena dostrzegła, kiedy napięcie opadło, jakie szkody wyrządziła Zayn'owi. Krew ciekła mu z rozdartego czoła, obojczyk miał chyba złamany no i po silnych policzkach Eleny opuchła mu twarz. W sumie niech i tak się cieszy, że go jednak nie zabiła, chociaż do głowy napływały jej takie myśli jedna po drugiej. W samą porę się uspokoiła, bo Bóg wie, co ona mogła jeszcze mu zrobić. - Trzeba Cię zabrać na pogotowie...
- Nie, to miłe z Twojej strony, ale podziękuję. Serio, nic mi nie jest. Należało mi się.
- Nieprawda, gdybym wysłuchała Ciebie... A co z Twoim obojczykiem ? Nie wygląda za dobrze.
- Przepraszam, że urodziłem się z takim. - Zaśmiał się. Jakie to było urocze, gdy śmiał się wokół jego oczu tworzyły się zmarszczki. Ciekawe, ile on ma lat...
- Ile masz lat? - Wypaliłam.
- 21 - Chłopak podniósł się, rozmasowując obolały kark. I patrząc na ogród poza mną. - Jest już ciemno, zostajesz na noc czy ryzykujesz? Zgubisz się, miasta nie znasz. Wiesz, zawsze mogę cię... - Spuścił głowę i zawstydził się - odprowadzić..
- Haha, to miłe ale po tym co zrobiłam z Tobą nie potrzebuję ochrony. Ale masz rację, zgubię się. Mogłabym zostać na noc? - Uśmiechnęłam się. - Oczywiście, o ile nie przeszkadza Ci to.
- Ale wiesz, podałem jeszcze jedną możliwość której nie rozpatrzyłaś.
- Aha, no tak. I odprowadzenie mnie. Nie chcę abyś odprowadzał mnie.
- A, ok... W takim razie zostań... - Zayn zamknął drzwi, zakluczając je i skierował się w głąb domu, kulejąc. - Chodź, pokażę Ci twój pokój.
- Kulejesz. Boli bardzo?
- To nic...
- Przestań. Wy zawsze gadacie, że to nic takiego, mimo, że ból rozwala Cię od środka i staje się nie do wytrzymania. Zawsze zgrywacie twardzieli, dlatego wszystko boli was bardziej. Rozstania przeżywacie gorzej niż kobiety, ponieważ dajcie emocjom by wami zawładnęły, a kobiety się wyżalą i przechodzi. Nie ze mną takie gierki.
- Oh... Boli lekko ale raczej przejdzie.
- Pierwsza Twoja sensowna odpowiedź.
- Widać nie tylko zawładnęłaś moim sercem ale i rozumem. Glupieję dla Ciebie już.
- Skończ z tym. Powiedz mi po prostu, który to mój pokój, okej ?
- Na piętrze, drugi z lewej.
- Dziękuje.
- Ją w tym czasie przyszykuje nam kolację, o ile masz ochotę. - Brunet oparł się o ścianę przy wejściu do kuchni i wyczekująco patrzył na Elenę. Teraz zamienili się rolami, on mówił, ona nic. W końcu odpowiedziała
- Po tym, jak pobiłam Cię, obraziłam i tak dalej ty oferujesz mi pokój, kolację i co jeszcze...? - Zapytałam, zszokowana. Dalej nie mogłam uwierzyć, że on to robi. Jaki on był dobry...
- Należało mi się.
- Nie...
- Należało mi się, Eleno... - Powiedział to tak stanowczo, że dziewczynę przeszły dreszcze po całym ciele. By nie dać tego po sobie poznać, wzruszyła ramionami w odpowiedzi i weszła z gracją po schodach.

_______________________________________________________________________
_______________________________________________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło by było gdybyś dodał(a) komentarz ☺








dziękuję ☺