piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 2

 Dziewczyna otworzyła oczy, wodząc nimi po pokoju.
- Widzę, że moja księżniczka już się obudziła. - Odezwał się czyjś męski głos, dopiero po chwili, kiedy przestało kręcić się jej w głowie, spostrzegła, że to ten z pracy, ten, którego imienia nie znała. Ale przyśnił się jej, zaraz, jak na niego wołali w tym śnie.... Nieważne, ważne, co tu robiła. 
- Nie mów do mnie księżniczko, nie lubię tego. W ogóle, co ja tu robię? - Usiadła wyprostowana.
- Po tym, jak wpadłaś w histerię, jak Ciebie Bob dotknął, uciekłaś z biura i zemdlałaś, masz szczęście, że pobiegłem za Tobą i Ciebie zdążyłem złapać - Uśmiechnął się uroczo. Przez głowę Eleny przeleciały wspomnienia z tego wypadku.
- Ah, tak.. Dzięki. - Uśmiechnęła się, jakby wszystko było w porządku. Chłopak wpatrywał się przez dłuższy czas w książkę, co chwila otwierając usta, następnie je zamykając, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie ryzykował. Pewnie bał się jak zaryzykuje, po tym wydarzeniu w biurze. W końcu zdał się na odwagę, a więc stało się.
- Czemu tak zareagowałaś? - Na to pytanie zesztywniała, nie spodziewała się, że o to zapyta. Nie chciała tego opowiadać po raz setny, tysięczny, wszystko jedno, a na pewno nie chciała jemu. Znaczy, nie to, żeby go nie lubiła czy coś, tylko nie miała do niego zaufania. Racja, ocalił ją i nic jej nie zrobił, to punktuje, ale to jeszcze nie powód do ufania mu, jeszcze nie teraz.
- Może kiedyś... - Spuściłam wzrok. - Nie chcę o tym rozmawiać, wybacz... 
- Dobrze. Chcesz się czegoś napić? 
- Nie, dzięki. A no właśnie, zawiozłeś mnie tu, wsadziłeś mnie na to łóżko, ogólnie się mną zająłeś, za co Ci dziękuję, ale... - Zacięła się na chwilę, aby powstrzymać nagły napad śmiechu, który się w niej zbierał - jak ty masz do cholery na imię?
- Zayn Malik, do usług, moja pani. - Uklęknął przed Eleną i pocałował ją w zewnętrzną część dłoni. 
- Nie, zostaw mnie! Nie ! - Do głowy dziewczyny znowu napłynęły wspomnienia tamtej nocy. Zaczęła panicznie płakać i rozglądać się po pokoju - Odsuń się ode mnie! Nie! - Zaczęła biec ku wyjściu, lecz Zayn, jakby znikąd pojawił się nagle przed dziewczyną i zastąpił jej drogę. Biła chłopaka po klatce jakby to miało jej coś dać, był od niej dwa razy większy oraz dwa razy silniejszy, zapewne. W końcu dała sobie spokój i osunęła się na podłogę po ścianie. - Przepraszam.. - Wydusiła przez szloch.
- Nic się nie stało, ale pamiętaj - nie rób tak więcej, błagam Cię, nie chciałem Ciebie skrzywdzić, wybacz.. - Chłopak, najwyraźniej zmieszany całą sytuacją, osunął się na ziemię obok Eleny i spojrzał na nią z troską w oczach. 
- Nic nie zrobiłeś złego, to ja przepraszam, że tak zareagowałam... - Podkurczyła kolana do brody i schowała w nie głowę. - Czas najwyższy, abym Ci wszystko opowiedziała... Prawda? - Uniosła głowę z lękiem wypisanym na twarzy. Lękiem przed tym, co miała zaraz opowiedzieć, oraz przed tym, co miało się zaraz wydarzyć. Coś w niej krzyczało, żeby uciekała, ale i kazało jej zostać, lecz nic nie mówić. Chłopak patrzył na nią, wyczekująco, a ona nie potrafiła wykrztusić z siebie ani słowa. Siedziała tak i patrzyła przed siebie, z nadzieją, ze ktoś to powie za nią, głupia nadzieja. - Unikaj mroku lasu, nie zbliżaj się do rannych ciemnych ptaków, ponieważ one tylko czekają... Udają, że są ranne... Do takich się nie zbliżaj, tak naprawdę nic im nie jest... - Spojrzała na bruneta ze smutkiem oraz lękiem w oczach.
- Ja... cz... rozumiem. - Uśmiechnął się, lecz ona dobrze wiedziała, ze on nie rozumie. Ah, co taki zwykły człowiek rozumie! Powiesz takiemu, że nie masz kasy, to nie zrozumie dlaczego. Nigdy nie zrozumie biedy- tylko biedny zrozumie biednego. Nikt nie zrozumie chorego - tylko chory zrozumie chorego. Szlak, ja też kiedyś taka byłam, taka głupia, myślała. 
- Nie rozumiesz... 
- Może i nie, fakt. Ale.. - Przerwał, słyszała, jak nabiera powietrze w płuca - skądś Cię znam. Przed spotkaniem Ciebie, licznie mi się śniłaś... Mówiłaś coś do mnie, ale kiedy otwierałaś usta i wypowiadałaś słowa, nie słyszałem ich. Słyszałem jedynie głuchy pisk, wydobywający się znikąd. Ale nie z ciebie, ty coś mówiłaś, jestem pewien. To było coś innego, a no i jeszcze szepty były jakieś.. Też nie Twoje, męskie.. Oh, oszalałem chyba. Podsumowując.. Podobasz mi się, jak nikt inny, wiem, że znamy się dwa dni ale ja czuję, jakbyśmy znali się od lat. I chyba... Chyba nawet Cię kocham, przy żadnej dziewczynie nie czułem się tak, jak przy Tobie. - Po policzku chłopaka popłynęła łza. Teraz, albo nigdy, kiedyś trzeba, pomyślała. Objęła chłopaka i wtuliła się w niego. 
- Mam tak samo. - Wyszeptała chłopakowi do ucha. Pierwszy, do którego się przytuliłam, od... Od tamtego wieczora, pomyślała.


_______________________________________________________________________
_______________________________________________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło by było gdybyś dodał(a) komentarz ☺








dziękuję ☺